Dziś coś innego niż zwykle. Wczoraj miałem okazję na zaproszenie Irka Graffa wystąpić w ramach cyklu „Okiem fotografa” w jednym z warszawskich centrów kulturalnych z prezentacją podsumowującą moje 25 lat przygody i pasji rejestrowania światła. Tak, to już 25 lat. Jak ten czas leci…
A wszystko zaczęło się w wakacje roku 1999, kiedy to na wspólny wyjazd z grupą znajomych, jeden z kolegów zabrał aparat Zenit 12XP. Robił nim zdjęcia przeróżne i trochę mnie to zaintrygowało. Po powrocie wywołał film, zrobił odbitki (czarno-białe), które mogliśmy oglądać. Wtedy właśnie pomyślałem sobie, że w domu leży nieużywana od dawna lustrzanka mojego ojca, która dotychczas służyła tylko i wyłącznie do zdjęć rodzinnych i na wyjazdach. Dlaczego miałbym nie spróbować? Okazja do sprawdzenia sprzętu nadarzyła się już we wrześniu 1999 roku podczas wyjazdu w Tarty. Załadowałem film, spakowałem do plecaka aparat i ruszyłem w drogę. I tak to się zaczęło. Zdjęcia robiłem zarówno w mieście, jak i na górskich szlakach. Do dziś ostała się tylko jedna odbitka w starym albumie fotograficznym, dlatego to właśnie zdjęcie uznaję za początek mojej pasji. Taki metaforyczny początek, bo oczywiście nie było to pierwsze zdjęcie na rolce filmu. Było jednym z pierwszych i na pewno tym, które mi najbardziej się podobało, zapadło w pamięć i przede wszystkim przetrwało próbę czasu.
A gdzie zostało wykonane? To pamiętam doskonale mimo upływu lat. Był względnie ciepły wrześniowy dzień, ruszyliśmy do Doliny Kościeliskiej i nagle zaczął padać przelotny deszcz. Pojawiła się mgiełka i klimat tej sytuacji mnie po prostu urzekł. A że nad potokiem rósł świerk, to ręka sama sięgnęła po aparat i powstało to najważniejsze zdjęcie. I tak to się właśnie zaczęło i trwa już 25 lat…
Twoje blogi bardzo dobrze się i czyta, i ogląda. Do zobaczenia gdzieś na lotnisku.
Dzięki i do zobaczenia 🙂
Jak na jedną z pierwszych fot, to naprawdę zacna jest ta praca.