Przyznaję się bez bicia – mimo wielkich planów, czasu na fotografowanie przy karmniku miałem tej zimy wyjątkowo mało. Ale mimo wszystko coś tam się udało… między innymi spotkać niewidzianego do tej pory przeze mnie ciekawego drapieżnika. Opowiadać o warsztacie nie ma za bardzo czego – krzesełko i siatka maskująca zlokalizowane kilka metrów od karmnika, teleobiektyw na statywie i już można oddawać się uczcie obserwacji. Trzeba tylko pamiętać, żeby odpowiednio grubo się ubrać, by nie zmarznąć. A efekty są takie…
Czyż na pobliskim chojaku. Warto obserwować okoliczne krzaki i drzewa, bo ptaki zanim przyjdą do karmnika, siadają w pobliżu i obserwują czy jest bezpiecznie.
Sikora bogatka, czyli karmnikowy pewniak.
Dzwoniec, również częsty bywalec. Co ciekawe bardzo waleczny i często można obserwować utarczki pomiędzy osobnikami tego gatunku.
Czyż, mały ale jakże pięknie ubarwiony. Często pojawia się w grupkach.
Do karmnika potrafi przylatywać także taki ptak – kos.
Ten jegomość co prawda nie przyszedł do karmnika, ale kręcił się w pobliżu. Drozd śpiewak (Dzięki Aniu za pomoc w oznaczeniu) 🙂
W pewnym momencie miedzy mną a karmnikiem przeleciał nieokreślony ciemny kształt. Chwilę później śmignął w drugą stronę i usiadł na gałęzi na przeciwko. Krogulec to znany rozbójnik polujący na małe ptaki…a karmnik to idealne miejsce do polowania.
Dzwoniec, inne ujecie.
Czyże na pobliskiej thuji, oczekują na swoją kolejkę przy karmniku.
Sikora bogatka.
Jak już wspomniałem, czyże często przylatują w grupach.
Grubodziób. Nazwa mówi sama za siebie. Gdy pałaszuje ziarna słonecznika, słychać to z kilku metrów.
A tu grubodziób w karmniku.
Dla tych, którzy tego rodzaju fotografię uprawiają powyższe zdjęcia nie są niczym nadzwyczajnym. Nie ma tu spektakularnych akcji przeganiania innego ptaka, czy zamrożonych ciekawych póz. Ot kilka portretów. Ale za rok tez będzie zima… i może będzie choć trochę więcej czasu.
Polecam obserwacje tego typu, bo można wiele się nauczyć o interakcjach miedzygatunkowych i o tym w jak specyficzny sposób każdy z gatunków żeruje. To znacznie lepsze niż telewizja, nawet jeśli nogi trochę zmarzną 😉