Dziś chciałbym podzielić się z Wami moimi pierwszymi doświadczeniami w zakresie techniki, z którą ostatnio próbowałem się zaprzyjaźnić. A chodzi o focus stacking, czyli składanie ostrości. W tej technice wykonuje się kilkanaście lub kilkadziesiąt zdjęć, a każde z serii ma delikatnie przesuniętą ostrość. Następnie takie zdjęcia łączy się przy pomocy specjalnego oprogramowania, a w efekcie uzyskujemy fotografię z duża głębią ostrości, a jednocześnie rozmytym tłem. Dotychczas traktowałem tego typu fotografie jako bardzo techniczne, ale chyba niesłusznie. Dużą głębię ostrości można osiągnąć w sposób tradycyjny poprzez zastosowanie dużej liczby przysłony. Ale to rozwiązanie jest niestety bardzo felerne. Po pierwsze w sposób tradycyjny nigdy nie osiągniemy tak dużej głębi jak przy focus stackingu. Po drugie, używanie dużej wartości przysłony powoduje znaczne pogorszenie jakości fotografii poprzez występowanie zjawiska dyfrakcji światła.

Wiele współczesnych aparatów fotograficznych ma już w swoim oprogramowaniu funkcje niezbędne do realizacji focus stacking. Ale posiadacze tych starszych nie stoją na straconej pozycji. Temat można ograć instalując odpowiednią aplikację na telefonie i sterując aparatem z poziomu smartfona. Można zatem w dość prosty sposób zacząć zabawę z techniką focus stacking. Zacznijmy zatem po kolei.

Przygotowania, czyli zaczynamy zabawę

Na samym początku warto się upewnić czy nasz aparat ma w oprogramowaniu wbudowane funkcje do obsługi focus stackingu. Można powiedzieć, że modele niektórych producentów są wręcz do tego stworzone. Jeśli takowego nie mamy, to należy zaopatrzyć swój telefon w odpowiednią aplikację, która będzie sterować naszym aparatem fotograficznym podczas zdjęć. Takich apek jest sporo, ja wybrałem dedykowaną do aparatów marki Sony pod nazwą „Focus Alpha”. Wersja darmowa pozwala na sprawdzenie, czy aparat będzie z nią współpracował, ale aby mieć pełnię kontroli i możliwość zebrania materiału do stackingu, musimy wyposażyć się w wersję płatną.

Logo aplikacji „Focus Alpha”

Główny ekran aplikacji

Tym co warto jeszcze zrobić zanim ruszymy w teren, to sparowanie aplikacji (telefonu) z aparatem przy pomocy bluetooth. To dość proste, o ile postępujemy zgodnie z instrukcją naszego korpusu.

W przypadku używanego przeze mnie aparatu Sony A1 musiałem ustawić jeszcze jedną rzecz. A mianowicie pod jednym z nieużywanych dotąd przycisków funkcyjnych ustawiłem przełączanie trybu AF / MF, czyli włączanie i wyłączanie autofokusa w aparacie. To ważne, że sterujemy w ten sposób samym korpusem, a nie obiektywem. W obiektywie, jeśli mamy przełącznik AF/MF to powinien on być włączony w pozycji AF.

Idziemy w teren, czyli zbieramy materiał do focus stackingu

No dobrze, apka w telefonie jest zainstalowana i sparowana z aparatem, możemy zatem ruszyć na testy. Oczywiście warto znaleźć jakiś obiekt, który nie zmieści się w głębi ostrości obiektywu, ale chcielibyśmy żeby cały był ostry. Najwięcej zdjęć wykorzystujących focus stacking prezentuje małe owady z niesamowitą liczbą detali. Ale ta technika może być wykorzystana również chociażby w krajobrazie. Bo co szkodzi wykonać zdjęcia każdego z planów i je połączyć? Oczywiście, przy szerokokątnym obiektywie znacznie łatwiej osiągnąć duża głębię ostrości, ale jak pisałem wcześniej – wysokie wartości przysłony nieuchronnie oznaczają utratę ostrości zdjęcia. Może więc warto spróbować focus stacking w fotografii krajobrazu.

Mamy jesień, więc coraz trudniej o owady. Ale przecież w lasach są grzyby, a na tych też można z powodzeniem potrenować focus stacking. Wybrałem się zatem w słoneczny (w miarę) dzień do lasu i zacząłem szukać. Nietrudno było trafić na ciekawe grzyby, szybko więc zabrałem się do pracy. Zapiąłem mój ulubiony w ostatnim czasie obiektyw Sony FE 70-200/4 Macro G2 i zabrałem się do pracy. A wyglądało to mniej więcej tak:

  1. Ustawić aparat na statywie lub nieruchomo na ziemi w taki sposób, żeby złapać oczekiwany kadr.
  2. Ustawić ostrość manualnie lub z wykorzystaniem AF na punkt najbliższy, który ma być początkiem głębi ostrości. W przypadku grzybów był to najczęściej brzeg kapelusza tego najbliższego z grupy.
  3. Wcisnąć przycisk funkcyjny wyłączający AF w aparacie (nie w obiektywie!).
  4. Ustawić tryb pojedynczego zdjęcia (to bardzo ważne, bo przy zdjęciach seryjnych aplikacja nie zadziała dobrze).
  5. Wyjąć telefon z kieszeni i włączyć aplikację „Focus Alpha”.
  6. W aplikacji wcisnąć „Connect” i poczekać aż aplikacja „dogada się” z aparatem.
  7. Ustawić dwa najważniejsze parametry – liczba zdjęć do wykonania („Number of shots”) oraz krok przesunięcia ostrości („Step width”). Ten drugi parametr trzeba rozpoznać trochę bojem i metodą prób i błędów. Zależy od konkretnego obiektywu, ale domyślna wartość „3” sprawdziła się u mnie na początku całkiem dobrze. Moje grzybowe stacki składały się zwykle z 10 do 15 zdjęć.
  8. Wcisnąć magiczne czerwone kółko w aplikacji i czekać aż zestaw wykona zadaną liczbę zdjęć.

Ot i cała filozofia zbierania materiału. Oczywiście może się okazać, że ustawiliśmy za mały krok przesunięcia ostrości, albo wykonana liczbą zdjęć nie ogarnie całego zakresu sceny, jaki chcielibyśmy mieć ostry. Może też być, że nasz obiekt (np. owad) poruszył się w trakcie. W każdej z tych sytuacji wszystko trzeba będzie powtórzyć. Ale jeśli już się uda, to można wrócić do domu i przejść do drugiej fazy – składania serii w jedno zdjęcie.

Focus stacking w komputerze, czyli postprodukcja

Kiedy chcąc spróbować swoich sił ze składaniem ostrości, przeczytałem że są tak naprawdę dwa programy, które lekko, łatwo i przyjemnie pozwolą złożyć uzyskane pliki w jedną fotografię o niesamowitej liczbie detali i niesłychanej głębi ostrości. Są to mianowicie Zerene Stacker i Helicon Focus. Programy dedykowane do focus stackingu, oczywiście płatne. Pomyślałem, że może poszukam innego rozwiązania, które nie zmusi mnie do wydatki już na etapie, kiedy jeszcze nie do końca wiem czy polubimy się a tą nową dla mnie techniką. Znalazłem wówczas informację, że poczciwy zestaw Lightroom + Photoshow również pozwalają na focus stacking. Pomyślałem, że skoro i tak płacę abonament za te programy, to mogę pierwsze próby wykonać właśnie tym zestawem. Tak też zrobiłem.

Najpierw zdjęcia wczytałem do Lightrooma, czyli tradycyjnie. Następnie wywołałem pierwsze zdjęcie z serii i skopiowałem ustawienia do wszystkich pozostałych. Kolejnym krokiem było zaznaczenie całej serii i wybranie z menu opcji „Otwórz jako warstwy w Photoshopie”. Musimy dać komputerowi trochę czasu na zrealizowanie tego zadania, ale w efekcie powstanie plik, którego warstwami są wszystkie zaznaczone przez nas pliki. Dalej jest równie prosto. W menu Edycji wybieramy „Auto-wyrównanie warstw”, a gdy już komputer skończy przetwarzanie z tego samego menu wybieramy opcję kolejną: „Auto-mieszanie warstw”. Z moich pierwszych kilkunastu prób wynika, że ta metoda produkuje całkiem zadowalające efekty bez konieczności dalszej manipulacji. Wystarczy zapisać plik, a w Lightroomie pojawi się nowy TIFF 16-bitowy złożony z całej serii. I tyle. Przynajmniej na początek.

Chcąc dalej zgłębiać temat, zacząłem też szukać informacji o Zerene Stacker i Helicon Focus, o ich zaletach i wadach. Już teraz widzę, że focus stacking to technika, która wymaga sporej wiedzy i nauki. Ale przede wszystkim mnóstwa prób w terenie i przed komputerem. Ale warto się z tą techniką zaprzyjaźnić, bo pozwala wprowadzić swoją fotografię na kolejny, wyższy poziom. Jak tylko coś więcej obadam – wrócę z garścią nowych informacji.

Efekty finalne

2 odpowiedzi na “Grzybowy focus stacking – moje pierwsze próby”

  1. Michał świetna robota!
    Powiem szczerze że sam przymierzam się do bezlusterkowca z focus stackingiem i teraz jak patrzę na te zdjęcia to wiem jak będą wyglądały moje 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *