Dziś Święto Zmarłych, czyli czas zadumy nad naszym życiem i jego kruchością. Na cmentarzach mnóstwo ludzi, którzy odwiedzają groby. Niektórzy nawet znajdują czas, żeby się na chwilę zadumać, inni gonią dalej – bo kolejne groby, bo jeszcze trzeba dojechać na inny cmentarz, bo to, bo tamto… A jest miejsce, które znacznie lepiej motywuje do refleksji. To miejsce, gdzie można odetchnąć i gdzie myśli zaczynają płynąć spokojnym rytmem. To miejsce, gdzie ludzie są tylko gośćmi, a jednocześnie doskonale widać i czuć nieubłagany krąg życia i śmierci. To las.
Zawitałem dziś do mojego ulubionego, bukowego lasu, żeby obejrzeć ostatnie podrygi kolorowej jesieni. Warunki na leśną fotografię były wprost idealne – mgliście i wilgotno. Odwiedziłem ulubione stare drzewa i natrafiłem na nieznane mi do tej pory gatunki grzybów. Każdy spacer po lesie to odkrywanie czegoś nowego.
Panie Michale,
Jesień dla mnie, fotografa przyrodniczego, zawsze jest piękna, bo urzeka swoją odmiennością kolorystyczną i atmosferą schyłkowości w stosunku reszty roku. Te obrazy, jakie zamieścił Pan w tym wpisie mogę pochłaniać wzrokiem godzinami. Na zdjęciach niemal słychać chrzęst zeschniętych liści pod stopami fotografa i niemal można poczuć zapach lasu.
„Wpadłem” na Pana blog kilka dni temu zupełnie przypadkiem i od razu poczułem się w tym miejscu, jakbym odwiedził dobrego znajomego. Bowiem fotografia przyrodnicza to moja pasja od 58 lat. A nie tylko, bo poza tym stara i bardzo stara architektura. Ale Przyroda zdominowała mnie znacznie mocniej, niż inne tematy. W ostatnich latach moim sprzętem jest Sony ILCA-68. Nie wyróżniam specjalnie w moich „polowaniach” żadnej pory roku, ale Jesień ma u mnie najwyższą pozycję. I nie muszę chyba wyjaśniać dlaczego.
Od wielu lat odwiedzam regularnie i wielokrotnie w październiku, miejsce, które w mojej ocenie przebija zdecydowanie efekt polskiej złotej jesieni. To Arboretum w Rogowie. A zatem tuż u granic Pana rodzinnego miasta, Łodzi. I dlatego zwróciło moja uwagę, że nie znajduję na Pana blogu relacji z tego cudownego miejsca. Ten las jest piękny od Wiosny do Jesieni, a każdy miesiąc ma swoją specyfikę. Ale październik jest, w moje ocenie, ponad wszystkie inne.
Dominująca w drugiej połowie października czerwień klonów palmowych jest niesamowita. Tak jak i mieszaniny czerwieni, złota i brązów z zielenią w tle. Jednym z dawnych komentarzy do moich zdjęć z Rogowa, ze strony moich znajomych było: „Ale to jest malowane Photoshopem”. Moja odpowiedź: „Nie jest malowane, to tak wygląda. Pojedź i zobacz”.
I tej czerwieni brakuje mi nieco w Pana pracach.
Pozdrawiam.
Miło to słyszeć i bardzo się cieszę, że Pan wpadł „do mnie”, poświęcił trochę czasu i poczuł się „u siebie”. Co do Rogowa i klonów palmowych, to raczej staram się fotografować gatunki i lasy, które są dzikie (a przynajmniej tak mi sie wydaje). Klon palmowy chyba nie jest rodzimym gatunkiem, a mnie fascynuje fotograficznie raczej ta nasza, rdzennie polska przyroda. Ale przyznaję, klon palmowy jesienią jest bardzo piękny. Zapraszam do zaglądania co jakiś czas, może znów pojawi się coś fajnego!
Istotnie, klony palmowe nie są rodzimym gatunkiem. Pochodzą z Azji, najczęściej z Chin. Arboretum rogowskie jest placówką naukową (ponad 50 ha), które od dziesiątków lat bada możliwości przeniesienia wielu obcych gatunków na nasz grunt. I czyni to z wielkim powodzeniem. Jak podają naukowcy, co trzecia roślina w Arboretum to „Chińczyk”. Placówka ta, której wiek własnie dobija do setki, posiada bodaj największe zasoby klonów palmowych wśród ogrodów europejskich. Oprócz roślin (drzew, krzewów) z Chin jest tam wiele gatunków pochodzących z Korei i Japonii, a podobieństwa klimatyczne są elementem mocno sprzyjającym przyjmowaniu się w Polsce owych „przybyszów”. Ale w Arboretum można spotkać także przedstawicieli flory/dendroflory amerykańskiej. I… polskiej. Bo w końcu Arboretum powstało na resztkach dawnej mazowieckiej kniei. A zatem polskie akcenty przyrodnicze są tu oczywistością.
A wracając do przepięknie przebarwiających się klonów różnych odmian, w tym palmowych, uwzględniając jednocześnie całą kompozycję przestrzenno-kolorystyczną leśnego ogrodu, powiem tylko, że nie trzeba udawać się do Kyoto Botanical Garden, aby ujrzeć piękną, bajecznie kolorową jesień. A jedynym elementem nie „dzikim” są subtelne alejki gruntowe, lub żwirowe, oraz drewniane „endemiczne” ławeczki, bo wszelka roślinność doskonale stopiła się w „dziką” całość A gdy z końcem października czerwienie z drzew poznikają, wśród akcentów kolorystycznych dominują brązy.