W końcu dziś rano znów udało mi się wyrwać na krótką fotograficzną sesję świtową. Tym fajniej, że dała się namówić Ania, towarzyszka wielu moich terenowych wyjazdów. Wszak im więcej osób tym raźniej i człowiek jest jakiś taki bardziej zmotywowany, żeby rano wstać. Tak jak pisałem w jednym z poprzednich postów – chciałbym letnią porą wrócić do makrofotografii łąkowej. Dlatego jako cel podróży wybrałem pewną łąkę nad niewielką rzeczką, tuż za granicami miasta. Miejsce to znałem z fotografowania lisów [wpis: Młode lisy] i wydało się mieć „potencjał łąkowy”. Na szczęście nie pomyliłem się, a nieoczekiwanym bohaterem tego poranka stał się motyl – polowiec szachownica.

Łąka nad Dobrzynką

Teren w okolicach rzeki jest dosyć rozległy i rozpoczęliśmy od rozpoznania z pokładu samochodu. Wypatrzyliśmy łąkę z dużą ilością kwiatów. Skrywała się ona jednak za niewielkim wzniesieniem, które sprawiało, iż po wschodzie słońca była w cieniu. Dlatego podjechaliśmy kawałek dalej i ruszyliśmy w poszukiwaniu ciekawych kadrów. Moje zwiady nie przyniosły nic ciekawego, ale Ania trafiła na miejsce, gdzie kilka pojedynczych motyli siedziało nisko w trawie. Gdy słońce znalazło się trochę wyżej nad horyzontem, udaliśmy się na upatrzoną wcześniej łąkę i już po chwili na naszych niepocieszonych dotąd twarzach zarysowały się bardzo wyraźne uśmiechy. To było właściwe miejsce. Na niewielkim skrawku terenu co i rusz dostrzegaliśmy nowe motyle. Głównie były to wspomniane wcześniej osobniki z gatunku polowiec szachownica, ale pojawił się także karłątek i strzępotek ruczajnik. Najbardziej ucieszyło mnie to, że były pośród nich i takie, które siedziały parami. Zdjęć pojedynczych motyli mam sporo, dlatego te, gdzie naraz jest ich więcej są szczególnie „w cenie”. Myślę, że wrócę tam najszybciej jak to będzie możliwe, a nuż się trafi jakiś ciekawy układ? Zobaczymy. Tym czasem zapraszam do oglądania plonu dzisiejszego świtu.

Z technicznego punktu widzenia

Jak zwykle staram się przy okazji zdjęć napisać czym je zrobiłem. Podczas tej sesji użyłem kilku obiektywów, ale to co pokazuję powyżej pochodzi z jednego z nich – Tamron 180mm/3.5 Macro [pisałem o nim tutaj]. Bardzo go polubiłem za to, że dobrze leży w moich dużych dłoniach i za to, że mogę zachować większą odległość od fotografowanych modeli i modelek. Dziś jednak dotarło do mnie kolejne, bardzo ciekawe, niemal 50-letnie szkiełko i będę je przy najbliższej okazji sprawdzał bojem w terenie. Na razie nie napiszę co to takiego, ale najprawdopodobniej najbliższy wpis właśnie jemu poświęcę. Bądźcie czujni. 😉

11 odpowiedzi na “Polowiec szachownica”

  1. Mówiłem już że zdjęcia ekstra? Nie lubię się powtarzać…
    Czy wszystkie ze statywu czy coś 'z ręki’?

    1. Hehe, każdą pochwałę i każdą krytykę przyjmę z pokorą 🙂
      Raczej wszystko ze statywu, ale bardziej na zasadzie wsparcia i ustalenia w miarę stałej odległości od obiektu niż stabilizacji.

  2. Karłątek, polowiec szachownica, strzępotek ruczajnik, zorzynek rzeżuchowiec. Ciekawe kto wymyśla te nazwy? Może Grzegorz Brzęczyszczykiewicz? 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *