Gdy przeglądam archiwum zdjęć, listopad jest zdecydowanie moim najmniej fotograficznym miesiącem. Dotychczas był dla mnie już raczej czasem podsumowań i festiwali, niż działań terenowych. Zresztą, patrząc na prognozę zachmurzenia dla najbliższych dni raczej nie napawa ona optymizmem.
Mimo ogólnej pluchy szarości i chodu, w ostatnich 2 tygodniach udało się trafić na chwile dobrej pogody i skoczyć kilkakrotnie w teren. Kierunkiem moich wypadów był głównie zbiornik Jeziorsko i jego okolice. Miejsce to kojarzy się w zasadzie dosyć jednoznacznie z ptakami wodno-błotnnymi. Są jednak chwile, gdy wyczekiwani bohaterowie nie zjawiają się na wybranej przez nas scenie, bo wolą aktulnie jakąś inną. Błota i wody wszak jest dookoła mnóstwo i ptaki mogą wybierać obszary te bardziej niedostępne dla ludzi. W zasadzie to nawet im się nie dziwię. Zdarza się również, że bohater zjawia się tylko jeden i to zaledwie na kilka chwil. Wówczas jedynie od nas zależy na ile wykorzystamy tą sytuację, bo powtórek nie będzie. Czy mnie się udało? Oceńcie sami:
Kącik techniczny
Fotografowanie ptaków na otwartym terenie, jakim jest zbiornik Jeziorsko wymaga użycia czatowni, która uchroni nas przed czujnym wzrokiem bohaterów naszych zdjęć. Do tego celu sprawdzi się opisywana już przede mnie norka dla fotografa przyrody. To podwójnie ważne, żeby fotografować z pozycji leżącej. Po pierwsze, im mniej odstajemy od ziemi, tym mniejszym zagrożeniem wydajemy się w oczach ptaków. A po drugie, niska perspektywa sprawia, że zdjęcia są po prostu lepsze. Przypomnę jeszcze, że teleobiektyw 500-600mm jest tu w zasadzie niezbędny. Jeśli takowego mieć nie będziemy, zrobimy jedynie ogólne kadry środowiskowe, na których ptaki nie będą głównymi bohaterami. Tego typu zdjęcia też mogą być oczywiście bardzo ciekawe i wręcz niezbędne dla pokazania pełnego obrazu środowiska i zamieszkującego je ptactwa.
Na koniec jeszcze jedno bardzo ważne przypomnienie – wchodzenie na teren jakiegokolwiek rezerwatu poza wyznaczonymi ścieżkami wymaga zezwolenia od właściwej Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska (każdy może o takie zezwolenie wystąpić!). A każde wejście na dziki teren, niezależnie od tego czy z zezwoleniem czy bez niego, musi być rozważne i przemyślane – to my jesteśmy tam gośćmi i musimy się dostosować do zasad naszego gospodarza – dzikiej przyrody.
Takie wpisy i foto-relacje lubię chyba najbardziej, bo przedstawiają terenowe dni, jakich chyba mam najwięcej. Bajeczne warunki, mgły i światła zdarzają się dość wyjątkowo i wtedy ciut łatwiej uzyskać efekt „wow” 🙂 Przy takiej jesiennej, szaro-burej aurze mamy więcej typowo realnego Świata Przyrody, jaki częściej widzimy bez klimatycznych „efektów specjalnych”. Ciekawe przedstawienie swoich obserwacji wymaga wtedy od fotografa ciut więcej inwencji niż mgiełki i magiczne godziny. Jeśli pojawia się delikatne światło, mocno filtrowane przez „gęste” powietrze, to jest to bardzo fajny bonus i trzeba umieć go wykorzystać. Docenić należy też fakt, że przy takiej prognozie dużo trudniej się zmobilizować do wstania z łóżka i opuszczenia ciepłego domu… Plusem jesiennych dni jest to, że z uwagi na „krótkość” dnia nie trzeba zarywać nocy… 🙂
Przepiękne zdjęcia, mogę piać tylko z zachwytu !