Miniony weekend znów upłynął pod znakiem dobrej, słonecznej pogody. A jak pogoda, to spacer. A jak spacer, to najchętniej do lasu lub na łąkę. Tym razem padło na to pierwsze. Zamierzałem poszukać zaskrońców, dlatego udałem się do znanego mi lasu w pobliżu jednego z podłódzkich rezerwatów. Niestety węży nie było, ale to pewnie z powodu bardzo niskiego stanu wód. Nadal jest bardzo sucho. Ale za to przyroda nagrodziła mnie spotkaniami z innymi ciekawymi zwierzętami. Pierwszy raz w życiu miałem okazję oglądać niedużego ptaka, jakim jest świstunka. Latała jak szalona z drzewa na drzewo informując całe otoczenie o swojej obecności.
Podczas fotografowania nagle zjawił się dzięcioł duży. Najpierw obstukał suchy pień brzozy, gdzie jak się okazało miał dziuplę, a następnie zrobił oblot pobliskich drzew. Gdy w końcu odleciał, kątem oka zauważyłem w oddali jakiś rudy kształt. Była to wiewiórka, która jednak nie dała się podejść, wykazując się bardzo dużą ostrożnością. To nie to co jej 'koleżanki’ z miejskiego parku.
Podczas dalszej części spaceru natrafiłem na małą jaszczurkę, wygrzewającą się w słońcu na pniu brzozy oraz inne ciekawe widoki, do oglądania których zapraszam!
Tak, to był bardzo owocny weekend – zarówno z punktu widzenia obserwacji jak i fotograficznie. I to pomimo, że głównego obiektu mojego zainteresowania nie udało się spotkać. Zachęcam do spacerów z aparatem, bo można wówczas spotkać często więcej ciekawych obiektów fotograficznych, niż na zaplanowanych sesjach.
Zdjęcia sympatyczne, jak zwykle, podobają się. Mam jednak refleksję techniczną – chodzi o temperaturę barwy oświetlenia. Patrząc na np. fot 1 i fot 2, gdyby nie podpisy i tekst, pomyślałbym, że to różne ptaki. W ciepłych barwach słońca, chyba popołudniowego, wygląda jednak inaczej niż w cieniu. Grzbiet czasem żółty, czasem zielonkawy, brzuszek raz biały, potem wyraźnie żółty. Oczywiście ornitolog natychmiast pozna. Ale taki początkujący ptasiarz jak ja mógłby mieć problemy. Wczoraj robiłem testowo kowaliki przy dziupli (podręczny S a6500 i S zoom 135 mm), było pod słońce, praktyczne oświetlenie pochodziło od podświetlonych zielonych liści. Wyszedł ciemno zielony pień i takiż kowalik. Sporo musiałem majstrować LR, by ptaszek wyszedł podobny do tego co natura zaplanowała. To taka ogólna refleksja. Twoje zdjęcia oczywiście ekstra 🙂
PS. Czytuje komentarze do wcześniejszych postów? Coś bym dorzucił do etyki fotografa, o ile jest jeszcze temat. Pozdrawiam 🙂
Oczywiście, że czytam komentarze, które pojawiają się nawet do starszych postów 🙂 Pisz śmiało!
A co do barw – nie ma czegoś takiego jak wzorcowa barwa danego obiektu – wszystko zależy od światła. W południe będzie miał inne barwy niż o zachodzie. To samo dotyczy światła odbitego, np. od zielonego pnia drzewa. Także chyba bym się tym nie przejmował, to nie atlas ornitologiczny 🙂
Ja lubię czytać i oglądać to co przedstawia Michał, bo robi to tak sugestywnie, że prawie czuję się jak bym tak był i szedł obok. A to czasem większa sztuka, niż zrobić kilka nawet dobrych zdjęć. I choć sam na pewno nie mogę powiedzieć, że jestem przyrodnikiem, to lubię patrzeć i podziwiać to co robią inni, tak pięknie jak Michał i jeszcze kilkoro osób z tego środowiska. 🙂
Dzięki Krzysztofie,
Staram się pisać w taki sposób, żeby możliwie najwierniej oddać sytuację związaną z fotografowaniem. Jak widać nie najgorzej to wychodzi… dziś pisze każdy celebryta, to czemu zwykły fotoprzyrodnik nie miałby dzielić się swoimi odczuciami, przemyśleniami i doświadczeniami z innymi? Może to bardziej wartościowe niż te celebryckie książki? 🙂