Jak wspomniałem w poprzednim wpisie, zmieniłem korpus. Do tej pory moim koniem roboczym była a6500, z którą przez półtora roku zaliczyłem ponad 37500 cykli migawki …czyli wcale niemało. Ale że nigdy nie jest tak, że nie mogłoby być lepiej… 😉

Geneza potrzeby zmiany

Na pewno zapytacie „dlaczego zmieniłeś, skoro tak go chwaliłeś?”. Nadal uważam a6500 za świetny aparat z bardzo dużymi możliwościami. Jest mały, lekki, poręczny, bardzo szybki i ma dobrą matrycę. Świetnie sprawdza się jako sprzęt, który można mieć zawsze przy sobie. Zrobiłem nim bardzo dużo zdjęć, z których jestem niezmiernie zadowolony. Pozwolił mi robić zdjęcia, jakich wcześniej po prostu nie mogłem wykonać z powodu ograniczeń sprzętu. Skąd więc pomysł i potrzeba zmiany?

Ano wszystko zaczęło się od wyjazdu do Axalp, mitycznej wylęgarni „Hornetów”, mekki fotografów lotniczych. To tam miałem okazję doświadczyć tego, czego nie czułem od dawna – tej świeżości i radości robienia czegoś nowego, innego od tego co fotografuję zwykle. Tematyka inna, ale i sposób fotografowania odmienny. Pośród fotografów lotniczych poczułem się jak nowicjusz i…było mi z tym bardzo dobrze. Rozmowy na temat technik fotografowania samolotów oraz późniejszej obróbki zdjęć otworzyły mi oczy na pewne sprawy. Wykazały jednak również, że a6500 w wyjątkowo trudnych warunkach nie do końca się sprawdza. Przy fotografowaniu samolotów, które przelatują w odległości 200-300 metrów z prędkością blisko 1000km/h naprawdę trudno jest złapać obiekt z kadrze. A ciasne kadry są najlepsze… Dlatego wyjściem z sytuacji jest skrócenie ogniskowej przy założeniu ostrego kadrowania w postprocesie. I tu okazuje się, że 24 megapiksele to ciut za mało…Co zatem byłoby podobnie szybkie jak a6500 tyle, że z większą matrycą? Wybór był oczywisty… a7R III. Wyboru dokonałem ze świadomością, że większość obiektywów i akcesoriów pozostaną ze mną.

Pierwsze wrażenia

Po rozpakowaniu pudełka rzuca się w oczy to, że Sony dało zewnętrzną ładowarkę do baterii. W pudełku a6500 nie było ładowarki i trzeba było ją sobie dokupić.

Opisywanym przeze mnie we wpisach o a6500 mankamentem był słaby dostęp do karty pamięci. Żeby ją zmienić, trzeba było otworzyć klapkę komory baterii, która znajduje się po spodniej stronie aparatu. Wymiana karty w pozycji leżącej przy aparacie zamocowanym na „patelni” była bardzo kłopotliwa. W a7R III jest tak jak być powinno – karty mają swój osobny „przedział” ulokowany z boku. Do tego gniazda są aż 2.

Kolejna rewolucja to nowa bateria, która pozwala zrobić 2 razy więcej zdjęć na jednym ładowaniu. Przyznam, że w a6500 nie miałem problemu z żywotnością baterii, ale wiele osób narzeka na to w bezlusterkowcach. Teraz już nie powinni mieć obiekcji. Bateria jest oczywiście większa i cięższa, ale coś za coś. Niestety póki co nawet zamiennik baterii (np. dość popularnej w tej branży firmy Newell) jest dość drogi, bo kosztuje ok. 150 zł. To i tak niewiele, bo za oryginał trzeba wydać ponad dwa razy tyle.

Po włączeniu zasilania…

Menu główne aparatu wygląda znajomo, więc poruszanie się po nim nie sprawiło mi kłopotu. Zaprogramowanie krótkiego menu z najczęściej wykorzystywanymi opcjami i ustawieniami, dostępnego pod przyciskiem „Fn” zajęło tylko kilka chwil. Czy jest coś nowego, co tam umieściłem? Jest. A7R III posiada funkcję Pixel Shift, która polega na wykonaniu po kolei 4 zdjęć z matrycą przesuniętą o 1 sensel, co skutkuje zdjęciem składającym się z 4 plików raw. Jednak to co jest najlepsze powstaje po ich połączeniu w jedno zdjęcie – otrzymujemy fotografię o niesamowitej liczbie detali, ostrości i mniejszym szumie. Wadą jest jednak to, że w ten sposób możemy uwieczniać raczej tylko statyczne sceny. Do krajobrazu idealnie.

Co jeszcze… Matryca pełnoklatkowa to zawsze mniej szumów i wyższe użyteczne ISO. Pierwsze próby wykazały, że nawet 12800 wygląda akceptowalnie…oczywiście zależnie od okoliczności i wymagań „osobniczych”. Poza tym przy 42Mpix po wycięciu połowy kadru nadal mamy zdjęcie o bardzo wysokiej rozdzielczości. Z poziomego kadru zrobić pionowy? Żaden problem. Robiąc zdjęcie na wysokim iso i skalując je o połowę można osiągnąć znacznie mniejsze zaszumienie. Przy tak wysokiej rozdzielczości to żaden kłopot.

Trzeba pamiętać, że duża rozdzielczość to oprócz większych możliwości także komplikacje. Dwa razy większy plik raw będzie się dwa razy dłużej zgrywał z karty do komputera i dwa razy dłużej potrwa jego wczytanie do programu obróbkowego, wygenerowanie podglądu itd. No i trzeba dwa razy więcej miejsca na dysku… Dlatego zawsze powinno się wybrać aparat z matrycą o najmniejszej liczbie megapikseli jaka spełni nasze potrzeby. Gonitwa za liczbami może pociągnąć za sobą kaskadę dodatkowych kosztów – nowe dyski, nowy komputer, nowe karty pamięci… Warto o tym pamiętać.

Na koniec muszę wspomnieć o migawce elektronicznej – w przeciwieństwie do mojego poprzedniego korpusu, pełna szybkostrzelność dostępna jest także w trybie bezgłośnym! Tego mi trochę brakowało w a6500. Kompletna cisza jest niezbędna przy fotografowaniu zwierząt z bliska. Nawet idealna czatownia nie sprawdzi się, kiedy aparat klapie i chrzęści 😉

Podsumowanie

A7R w trzeciej odsłonie wydaje się aparatem kompletnym. Nie można jednak zapominać o tym, że kosztuje tyle co dwa korpusy a6500. Czy warto było wydać aż tyle pieniędzy? Dziś tego nie wiem, ale bardzo dobre recenzje i pierwsze testy pozwalają mi mieć nadzieję, że tak jest. U mnie zmiana miała bardzo konkretne powody, ale każdy oczekuje czegoś innego po aparacie fotograficznym i inne cechy mogą być ważne. Tak czy siak nadal uważam a6500 za bardzo dobry korpus.