Jeśli nie czytałeś początku tej relacji, zapraszam tu: Zima na Skrzycznem, część I.
Jak już wiecie, plener na Skrzycznem rozpocząłem od rozpoznania i krótkiego spaceru po szczycie i okolicach, co zaowocowało kilkoma zdjęciami ośnieżonych drzew. W perspektywie był spacer na zdjęcia zachodu słońca, ale mój żołądek zaczął domagać się posiłku. Szybko więc wróciłem do schroniska, a że narciarzy było już zdecydowanie mniej niż wcześniej, udało mi się dość szybko zamówić pierogi z mięsem. Zjadłem ze smakiem, a godzina wyjścia na fotografowanie zachodu słońca nadeszła szybko.
Ubranie
Ubranie podczas takiego zimowego pleneru w górach odgrywa szczególnie istotną rolę. Pogoda może pogorszyć się szybciej niż się spodziewamy, albo zrobić to zupełnie bez ostrzeżenia. Dlatego musimy być przygotowani na najgorsze, nawet jeśli powrót do schroniska nie trwałby długo. Zapewnienie ciepła i odpowiedniej wiatroszczelności to podstawa komfortu. Używanie bielizny termoaktywnej jest standardem. Osobiście bardzo sobie chwalę też ciepłe spodnie na podszyciu z polaru – zewnętrzna tkanina jest gruba i pozwala na klękanie i kładzenie się na śniegu bez ryzyka przemoknięcia. Do tego solidna kurtka z softshellu z podpinką, ciepłe buty trekkingowe, na głowie solidna czapka uszanka, zamiast szalika szalo-kominiarka, a na dłoniach rękawiczki, które w miarę pozwalają obsługiwać aparat. Moje pozwalają na większość operacji, jednak są sytuacje kiedy muszę je po prostu zdjąć, żeby móc niektóre funkcje przestawić. Są za to bardzo ciepłe. Jeszcze jedno akcesorium jest istotne podczas śnieżnej zimy w górach – rakiety śnieżne. Po co? Po to, żeby przy zejściu z udeptanego szlaku czy wyjeżdżonej nartostrady zapadać się tylko do kolana, a nie po pas. Brzmi to śmiesznie, ale rakiety naprawdę ułatwiają przemieszczanie się w mocno zaśnieżonym terenie. Warto mieć swoje lub po prostu wypożyczyć w schronisku.
Zdjęcia o zachodzie
Po szybkim obiedzie i przyodzianiu odpowiedniego stroju ruszyliśmy w kilka osób w poszukiwaniu zachodu słońca. Po zejściu ze szczytu Skrzycznego w stronę Małego Skrzycznego rozpościera się widok zarówno na wschód jak i na zachód i przez spory fragment terenu dominuje jedynie niska roślinność. Drzewa są rzadkością. Miejsce obiecujące…przynajmniej na pierwszy zachód słońca. Na początku zachmurzenie było dość gęste, ale z czasem pojawił się pasek różu nad horyzontem, a chmury szybko zaczęły się rozpływać, odsłaniając czyste niebo. A wyglądało to tak…
Jak widać okoliczności przyrodniczo-pogodowe były umiarkowane i byliśmy dalecy od zachwytów, ale pojawiło się światło i kolory, a to najważniejsze. Subtelność jest wszak lepsza niż przesyt 😉 Cieszyło nas to szczególnie, że prognoza kolejnego świtu była bardzo zła – silny wiatr, 100% zachmurzenie, opady śniegu. Wstawać na świt na pewno sensu nie będzie.
Nocny bonus
Mimo zimna i zmęczenia po całym dniu, perspektywa marnej pogody dnia następnego pchnęła mnie, żeby wyjść na zdjęcia nocne. Wybraliśmy się wraz z Maćkiem poszukać kadrów wokół schroniska. Już wcześniej wytypowaliśmy jedno miejsce jako potencjalnie odpowiednie… drzewa na skarpie, a w tle gwiazdy. Bajka. Tyle, że niebo było już częściowo zachmurzone, a z każdą chwilą gwiazd było coraz mniej… dlatego sesja była bardzo krótka. Ale myślę sobie, że te chmury dodały uroku i magii.
Tradycja
Stałym punktem każdego wieczoru podczas plenerów jest wspólne oglądanie zdjęć i pokazów oraz słuchanie opowieści koleżanek i kolegów. Nie inaczej było i tym razem. Pierwszy wieczór poświęcony był oglądaniu najlepszych zdjęć przesłanych na konkurs Fotografa Roku Okręgu Śląskiego. Ponad 100 niesamowitych zdjęć, które przeszły gęste sito wybrednych jurorów 😉 Okręg Śląski zawsze stał mocnymi zdjęciami i w tym roku znów to potwierdził. Brawo!
Po skończeniu pokazów i ustaleniu harmonogramu na kolejne wieczory część ludzi rozeszła się do pokoi, a część została w restauracji, żeby rozmawiać, żartować i oddawać się innym przyjemnościom.
Kolejna, trzecia i ostatnia już część relacji wkrótce 🙂
Jedna odpowiedź do “Zima na Skrzycznem, część II”