A co by było, gdyby w ogóle wyeliminować lustro?
Jakie są moje wrażenia po półtora roku używania?
- Spodobało mi się to, że można do niego podpiąć praktycznie każdy obiektyw, bo są przejściówki z każdego systemu. Obiektywy od Zenita? Żaden problem. Obiektywy od Nikona, Canona? Żaden problem. Zasób manualnych obiektywów o wyśmienitych możliwościach optycznych i pięknym rysunku jest ogromny, a ich ceny śmiesznie niskie.
- Wyświetlacz i wizjer elektroniczny to nie jest zło, jak uważają niektórzy. Widać 100% kadru, od razu widać jak będzie naświetlone zdjęcie, jakie są jego parametry, nawet histogram i to w momencie wykonywania zdjęcia. I jeszcze jedna, bardzo ważna rzecz. Konia z rzędem temu, który fotografując makro, ustawi minimalną przysłonę w obiektywie i będzie w stanie ustawić ostrość w odpowiedni punkt przy pomocy lustrzanki. Nawet ludzie o sokolim wzroku nie są w stanie tego zrobić, chyba, że punkt ostrości nie ma aż tak wielkiego znaczenia. U mnie najczęściej jednak ma znaczenie kluczowe. Bezlusterkowiec z ekranem/wizjerem elektronicznym pozwala na powiększenie fragmentu obrazu, ustawienie ostrości w punkt i wyzwolenie migawki. To jeden z kluczowych dla mnie faktów przemawiających za bezlusterkowcami.
- Elektroniczny wizjer to także wyeliminowanie konieczności odrywania aparatu od oka. Przy lustrzankach często jest tak, że robimy zdjęcie, odrywamy aparat od oka, oglądamy obraz na ekranie, korygujemy parametry (albo nie) i przykładamy aparat do oka, żeby fotografować dalej. Wizjer elektroniczny w całości to eliminuje – patrzymy cały czas w niego i nie musimy odrywać aparatu od oka.
- Aparat tego typu jest mały, żeby nie powiedzieć malutki. Mały i lekki. Po pewnym czasie używania lustrzanki, szczególnie kiedy ma się więcej osprzętu i obiektywów, waga zaczyna mieć niemałe znaczenie. I to jest jeden z podstawowych powodów wymiany lustrzanki na bezlusterkowca u wielu osób, z którymi rozmawiałem.
- Dyskrecja. Są takie okoliczności, w których rozmiar ma znaczenie. I to przeciwnie niż w innych okolicznościach. W fotografii, szczególnie podróżniczej czy ulicznej jest lepiej, gdy aparat nie rzuca się w oczy. Praktyczniej i bezpieczniej wyglądać jak amator z kompaktem, bo takim się mało kto przejmie. Człowiek z dużą lustrzanką zwraca na siebie uwagę nie tylko tych, których fotografuje, ale także różnego rodzaju opryszków, dla których lustrzanka kojarzy się z drogim sprzętem, który dobrze ukraść i sprzedać.
- Dyskrecja po raz wtóry – prawdziwie bezgłośny tryb migawki. Szczególnie przydatne przy fotografowaniu reportażu ale także gdy jesteśmy blisko zwierząt, które są wrażliwe na różnego rodzaju odgłosy.
- Cieszy szybkość autofocusa i fakt, że nawet w średniej klasy bezlusterkowcu pokrywa on cały kadr, a nie tylko jego centralną część , jak to ma miejsce w lustrzankach. O ilości pól AF nie będę wspominał, bo ta idzie w setki.
- Szybkostrzelność na poziomie kilkunastu klatek na sekundę dostępna już w tanich modelach przydaje się przy fotografowaniu szybko przemieszczających się obiektów, np. ptaków.
Generalnie można powiedzieć, że to co do tej pory było dostępne tylko w najdroższych lustrzankach, teraz bez problemu jest „upakowane” do średniej klasy bezlusterkowca.
Ale czy wszystko jest na „tak”?
Większość na pewno. Ale trzeba sobie zdawać sprawę z ograniczeń takiego sprzętu.
- Wiele bezlusterkowców nie ma tak solidnej budowy jak lustrzanki, nie są uszczelnione, a co za tym idzie w trudniejszych warunkach mogą sobie nie poradzić. Są oczywiście i takie, które są uszczelnione i mają pancerną budowę i dadzą sobie radę wszędzie. Ale wiadomo, są droższe.
- Wielkość sprzętu, która dotyczy korpusów i obiektywów oznacza często także mniejsze matryce światłoczułe. O ile w lustrzankach mamy w zasadzie tylko rozmiar APS-C i tzw. pełną klatkę, o tyle tu w zasadzie jest pełen zakres możliwości, zależny od producenta. Jednak warto pamiętać, że w bezlusterkowcach także występuje tzw. pełna klatka, czyli jeśli ktoś przywykł do możliwości i jakości takiej matrycy – nie musi się z nią rozstawać. Co ciekawe, wg DxO Mark najlepsza matrycę spośród wszystkich aparatów ma w chwili obecnej… bezlusterkowiec!
- Prądożerność. Niestety to, że bezlusterkowiec ma ekran oraz wizjer elektroniczny pociąga za sobą większy pobór prądu z baterii. Dlatego warto mieć kilka baterii na zapas. Nie należy się jednak obawiać żonglowania bateriami, jedna naładowana do pełna starczy na kilkaset zdjęć. Nie jest tak źle.
- Ograniczony zasób obiektywów natywnych. Nie da się ukryć, że bezlusterkowce to względna nowość. Projektując nowy rodzaj aparatu producenci zastosowali nowy rodzaj mocowania, specyficzny dla danego bezlusterkowca. Oznacza to, że obiektyw od lustrzanki producenta X nie będzie pasował do bezlusterkowca producenta X bez specjalnej przejściówki, która często kosztuje bardzo dużo. Wszystko po to, żeby obiektywy mogły być mniejsze. Drugą stroną medalu jest to, że musimy płacić za wymianę obiektywów i całego osprzętu. Z każdym dniem ilość dostępnych obiektywów rośnie (także od producentów niezależnych), jednak do tej z lustrzanek bardzo daleko. Ale trudno się dziwić, skoro historia lustrzanek sięga kilkudziesięciu lat – trochę sprzętu się przez ten czas uzbierało.
Dlaczego uważam, że dni lustrzanek są policzone?
Bo technologicznie zabrnęły w ślepą uliczkę. Nie da się przeskoczyć ograniczeń wynikających z „klapiącego” lustra. Bezlusterkowce z kolei są nowe, świeże, zapewniają podobną jakość jak lustrzanki przy znacznie mniejszej wadze i gabarytach, a ponad to dają wiele więcej, czego lustrzanki dać nie mogą z uwagi na ograniczenia technologiczne. Myślę, że mamy do czynienia z podobnym zjawiskiem jak w przypadku pojawienia się aparatów cyfrowych. Dotychczasowi użytkownicy filmu narzekali na cyfrówki, że jakość nie taka, że to w zasadzie nadaje się tylko do zabawy. Dziś wszyscy oni fotografują cyfrówkami. Podobnie będzie niebawem z bezlusterkowcami i lustrzankami, bo coraz więcej ludzi dostrzega wady lustrzanek i niekwestionowane zalety bezlusterkowców.
I na koniec. Wiele osób to na razie dziwi, że zupełnie porzuciłem lustrzankę i wszystkie zdjęcia robię bezlusterkowcem. Trudno się dziwić, skoro przez lata panował pogląd, że żeby mieć dobre zdjęcia trzeba mieć lustrzankę. Nawet totalni amatorzy fotografujący tylko na wczasach nosili lustrzanki „bo tak trzeba”. Już wkrótce to się powinno zmienić…
Dzięki 😊 coraz bardziej się skłaniam mu zmianie.
Nie dziwię się. Z każdym miesiącem pojawiają się nowe, lepsze aparaty i coraz więcej obiektywów… to naprawdę nie pytanie „czy” tylko „kiedy” 😉
Ciekawe to wszystko. Rozumiem osobistą fascynacje „nowym” ale przydała by się odrobina obiektywizmu.
„Dotychczasowi użytkownicy filmu narzekali na cyfrówki, że jakość nie taka, że to w zasadzie nadaje się tylko do zabawy.”
I mieli rację. Trzeba było wielu lat by matryca cyfrowa dogoniła _film_.
Nie wykluczone ze aparaty bez lustra dogonią te z lustrem i wtedy nastąpi zmiana warty.
Na dzień dzisiejszy nie rozumiem „zachłystu”. I niech mnie ktoś przekona ze powinienem wyrzucić na śmietnik moje dwa 6D i wydać kasę na coś bez lustra.
Marku, używam bezlusterkowca i bym do lustrzanki nie wrócił. Fascynacja, zachłyst? Raczej spojrzenie obiektywne na technologię i jej przyszłość. Bezlusterkowce nie są żadną rewolucją, a na pewno nie tą na miarę przejścia analoga na cyfrę. Po prostu ktoś pomyślał i wyeliminował element, który ogranicza ich rozwój. To nadal te same matryce, często ta sama lub taka sama optyka. Masz swój aparat, jesteś zadowolony i dobrze. Ja dla swojej fotografii widzę kilka poważnych przewag bezlustra i dlatego go chwalę i używam.
Upłynęło 5 lat i nadal ludzie używają lustrzanek. Argumenty słabe w artykule nic dodać!!!
Ludzie nie zmieniają sprzętu tylko dlatego, że pojawił się nowy. Zwykle jednak jak coś działa to używają dalej. Ludzie często boją się takiej zmiany, bo wymaga uczenia się na nowo sprzętu, który działa trochę inaczej. Ja widzą tę zmianę bardzo wyraźnie w środowisku – ostatnio w ekipie plenerowej 8 osób tylko jedna miała lustrzankę, reszta już bezlusterkowce. Producenci także dają znać, w którym kierunku idzie technologia. Nie bez kozery kolejni ogłaszają nowe modele bezlusterkowców i zaprzestają produkcji lustrzanek. Można to negować, ale po co?