Brzmi tajemniczo, prawda? Osoby, które oglądały moje warsztaty realizowane w ramach XVI Festiwalu Fotografii Przyrodniczej „Wizje Natury” 2020 prawdopodobnie domyślają się czego mogą się poniżej spodziewać. Skoro w tytule pojawia się nazwa „Helios” oraz skrót „mod” to sprawa jest w zasadzie jasna – będzie o modyfikowaniu obiektywu. W warsztatach koncentrowałem się głównie na wykorzystaniu szkieł bez jakichkolwiek ingerencji, ale zaznaczyłem, że „grzebiąc” przy obiektywie można go zmusić do generowania zaskakujących efektów.

Rev. last mod

Z nazywaniem przeróbek jest trochę trudno, bo nadal wydaje się to być wiedza tajemna, którą użytkownicy modyfikowanych szkieł niechętnie się dzielą. Z kolei osoby ciekawe efektu często boją się ingerować w konstrukcję obiektywu, żeby czegoś nie zepsuć. I tak koło się zamyka. Spróbuję więc troszkę odczarować ten temat.

Nazwa przeróbki jest moją twórczą inwencją i pochodzi od angielskich słów reversed last modification, czyli modyfikacji polegającej na odwróceniu ostatniej… soczewki oczywiście. Mówiąc ostatniej mam na myśli tę najbliższą matrycy aparatu.

Jak to zrobić samemu?

Przede wszystkim nie wolno się bać. No bo cóż może się stać? Helios to nie szkło za wiele tysięcy złotych z zaawansowaną elektroniką, tylko prosta konstrukcja, którą każdy jest w stanie rozebrać i złożyć bez większego ryzyka uszkodzenia.

Potrzebujemy zatem:

  • obiektywu Helios 44 (ja wykorzystałem wersję chyba najbardziej popularną czyli 44M-4),
  • czegoś czym odkręcimy pierścień mocujący soczewkę (optymalnie by było, gdybyś miał w domu klucz do obiektywu, ale to raczej mało prawdopodobne. Równie dobrze może to być np. płatki śrubokręcik zegarmistrzowski, chociaż widziałem amatorów dokonujących przeróbek np. przy pomocy suwmiarki),
  • szmatkę do czyszczenia optyki.

Pierwszą czynnością jest odwrócenie obiektywu w taki sposób, aby leżał na jakiejś stabilnej powierzchni „tyłem do góry” (jak na zdjęciu powyżej). W centralnej części widać, że soczewka sąsiaduje z dwoma pierścieniami mocującymi, które mają charakterystyczne szczeliny po dwu stronach.

Nas interesuje ten wewnętrzny pierścień i musimy go po prostu odkręcić. Jeśli macie suwmiarkę lub klucz do obiektywu to wkładacie ostrza do dwóch szczelin wewnętrznego pierścienia i odkręcacie. Ja robiłem to używając jednego ostrza w postaci śrubokrętu zegarmistrzowskiego. Trzeba wówczas użyć ciut więcej siły, bo mamy tylko jeden punkt podparcia. Trzeba w tym momencie uważać, żeby ostrze nie zsunęło się na soczewkę. Ruszenie pierścienia może wymagać trochę siły – wszystko zależy od tego jak mocno obiektyw został skręcony. Gdy już pierścień puści, należy go delikatnie wykręcić do końca i zdjąć. Następnie przykładamy do tylnej części obiektywu szmatkę do czyszczenia szkła i całość delikatnie odwracamy. Ostatnia soczewka powinna nam wypaść na szmatkę. Teraz tylko wystarczy ją włożyć w to samo miejsce, ale odwrotnie. Po przykręceniu pierścienia mamy już zmodyfikowany obiektyw i możemy się cieszyć jego nowymi możliwościami. Ważne jest to, że w każdej chwili można taką modyfikacje odwrócić.

Jakie są efekty i konsekwencje?

Jak zwykle w takich sytuacjach nie ma nic za darmo. Zyskujemy ciekawy, bardzo wyrazisty bokeh. Trzeba z nim uważać, bo łatwo jest przesadzić z efektami. Tracimy jednak możliwość ostrzenia na nieskończoność, co w zasadzie nie jest szczególnie uciążliwe, gdyż to nie ma być obiektyw do krajobrazów, a raczej do zbliżeń, portretów czy nawet makrofotografii. Zyskując możliwość tworzenia niemal magicznego rozmycia tracimy niestety na ostrości. Nie jest to zaskoczeniem dla fanów przeróbek – tak dzieje się w zasadzie zawsze. Ostry obraz możemy teraz uzyskać jedynie w centrum kadru. Jest on dodatkowo lekko zamglony, dlatego wywołując zdjęcia zrobione tak przerobionym szkłem będziemy musieli trochę więcej popracować.

A jak mogą wyglądać efekty? Poniżej kilka zdjęć zrobionych „na szybko” w parku, żeby zilustrować jak wygląda obraz z takiego obiektywu. Dodatkowo udało się dorobić jeszcze kilka fotek po wschodzie słońca, żebyście mieli pełniejszy obraz. Zdjęcia bez blików zostały wykonane na przymkniętej przysłonie (około 5.6 – 8).


Gdyby interesowały Cię inne przeróbki, to warto odwiedzić moje starsze wpisy: [ Trioplan mod, czyli jak udawać legendę ] oraz [ Petzval mod, czyli jak urozmaicić zabawę fotografią ].

Moje doświadczenia z wszelkim sprzętem fotograficznym, nie tylko przerabianym, znajdziesz w dziale [ Sprzęt fotograficzny ].

6 odpowiedzi na “Helios REV. LAST mod”

  1. Wczoraj z uwagą wysłuchałam Twojego wykładu o starych obiektywach a dziś zrobiłam powtórkę. Niespiesznie, z przerwami na notowanie rozkminiam i w zasadzie wszystko już zrozumiałam (co jak zapewne pamiętasz – nie zawsze jest u mnie oczywiste). Bardzo Ci dziękuję za tą lekcję bo dzięki Twojej wiedzy zrozumiałam że mój Helios 44m-4 podłączony do Nikona F nie będzie ostrzyć na nieskończoność nie dlatego że jest popsuty 🙂 Pozdrawiam Cię serdecznie.
    ps. Wykład był super. Trochę brakowało mi więcej przykładów zdjęciowych.

    1. Cieszę się, że kolejna porcja wiedzy, którą staram się przekazywać trafiła do odpowiednich osób 😉 Przykładów mało, to prawda, ale chodziło mi przede wszystkim o pokazanie o jaki efekt chodzi, a nie o tworzenie galerii. Pomyślałem, że jak będzie więcej przykładów, to ludzie będą się skupiać na zdjęciach i nie będą słuchać części merytorycznej. Czy tak by było – nie wiem, ale tak mi się przynajmniej wydawało 🙂 Za to na blogu przykładów jest dużo więcej, tylko trzeba wejść w „Sprzęt fotograficzny” (http://blog.fotografiaprzyrodnicza.pl/index.php/category/blog/sprzet-fotograficzny/)

      1. Na Twój blog wchodzę często choć nie często komentuję. Jesteś niezastąpiony w udzielaniu cennych wskazówek. Dziękuję Michale 🙂

  2. Podzielam opinie 'efka’. Prawie zawsze znajduję jakąś inspirację, a przynajmniej przyjemność z oglądania świetnych zdjęć. No i zaraz potem czekam na następny blog. Pozdrawiam, Michale 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *