Można powiedzieć, że do tej pory obecny sezon fotografii ptaków wodno-błotnych w zasadzie u mnie nie istniał. Dwie poprzednie sesje były bardzo nieudane z racji nietypowych warunków i wysokiego poziomu wody. Od niemal 3 tygodni dzień w dzień sprawdzam prognozę pogody pod kątem kolejnego pleneru. Niestety ciągłe deszcze i zachmurzenie skutecznie blokowały moje wyjazdy. Aż do teraz…

Przygotowania i pogoda

W końcu, po wielu dniach szarości miało nastać słońce. No może nie do końca, bo jedna prognoza wieszczyła niemal pełen zachmurzenie, a druga z której korzystam zapowiadał piękne „okno pogodowe” pełne słońca o świcie. Nie trudno chyba domyślić się, że ten promyk nadziei wystarczył, żebym spakował się na wyjazd w teren. Temperatura miała oscylować w okolicach 5 stopni, ale do tego miał wiać wiatr. W takich sytuacjach trzeba się dobrze ubrać, żeby zapewnić sobie skuteczną izolację termiczną od podłoża i powietrza. Budzik ustawiony na 4:30 bez problemu mnie obudził i, jak zawsze w takich sytuacjach, sprawdziłem prognozy pogody. Jedna nadal zapowiadała chmury, ale wg drugiej miało być słonecznie. Co ciekawe, radarowa mapa zachmurzenia pokazywała, że zupełny brak chmur utrzyma się przez kilka godzin. Wyjrzałem za okno i tu spotkała mnie pierwsza niespodzianka – na niebie były chmury, których wg mapy radarowej być tam nie powinno. Pomyślałem, że to nic i że na pewno się rozejdą. Wypiłem herbatę, zjadłem 2 kanapki i ruszyłem w drogę.

Na miejscu znów zaskoczenie

Po drodze co jakiś czas spoglądałem na niebo, ale gwiazd nie dostrzegałem. Z każdym kilometrem wywoływało to coraz większy niepokój. Gdy dotarłem na miejsce, sytuacja nie uległa zmianie. Pomyślałem sobie, że trudno, najwyżej nie będzie słońca. Najważniejsze, żeby były ptaki i żeby nie padało. Swoją drogą zastanawiające jak to możliwe, że mapa radarowa nie pokazywała chmur, a te ewidentnie tam były? Zabrałem z samochodu wszystko co potrzebne i ruszyłem piechotą w stronę błotnistej krainy. Poziom wody mnie nie zaskoczył, był dokładnie taki jak się spodziewałem. Wybrałem odpowiednie miejsce, rozłożyłem norkę, wszedłem do środka i oczekiwałem na wschód słońca i na ptaki.

Błoto, woda, roślinność i norka, która chroni mnie przed warunkami pogodowymi i wzrokiem ptasich modeli. Zdjęcie wykonane już po zakończeniu sesji.

W końcu pojawiają się ptaki wodno-błotne

Po dwóch sesjach, kiedy ptaki mogłem oglądać jedynie z daleka i słuchać ich odgłosów, w końcu szczęście mi dopisało. Niedługo po położeniu się w czatowni na kanale pojawiła się pierwsza biała czapla, a wkrótce po niej kolejne. Wody było jeszcze sporo w kanale, dlatego czaple trzymały się blisko brzegów, ale dzięki temu można tam było spotkać nurogęsi i kaczki. Ptaki były wszędzie i co jakiś czas przemieszczały się w inną część kanału spłoszone przez bielika. Dwukrotnie spora grupa czapli i nurogęsi znajdowała się na wprost mojej norki. Niestety brak słońca sprawił, że sensowne fotografowanie rozpoczęło się później niż zwykle, ale można było zdjęcia robić trochę dłużej.

Rzeczy „na nie” i „na tak”

Generalnie bardzo się cieszę, że udało mi się pojechać na zdjęcia i że pojawiły się ptaki. Brak słońca nie był też wcale tak bardzo negatywnym czynnikiem, jak można się spodziewać. Na pewno na plus trzeba też zaliczyć to, że poznałem aktualną sytuację w miejscu, w którym fotografuję. Przyda się ta wiedza z pewnością przed kolejną sesją.

Było też niestety coś, co znacznie utrudniło fotografowanie. Brak wody wiosną sprawił niekontrolowany rozrost roślinności w miejscach, gdzie zwykle stoi woda. W tej chwili mamy tego efekty w postaci łodyg wystających z wody i błota. Przy niskiej perspektywie często „wchodzą w kadr” i przeszkadzają w ustawianiu ostrości. Do tego w różnych miejscach kadru pojawiają się przebarwienia i niekontrolowane rozmycia. To co sprawdza się przy makrofotografii obiektów nieruchomych, tutaj kompletnie nie zdaje egzaminu. Jest wręcz dużą przeszkodą w robieniu zdjęć. Następnym razem spróbuję umieścić aparat trochę wyżej, żeby roślinność nie przesłaniała fotografowanych ptaków. Może się uda…

Tyle tytułem wstępu, zdjęcia poniżej:

Mały bonus – filmik z nurogęsiami przy porannej toalecie

6 odpowiedzi na “Powrót na błoto”

  1. Mimo różnych niedogodności to są zdjęcia i w pierwszej chwili po obejrzeniu zdjęć myślałem że coś się stało z obiektywem, ale informacja o przyroście ponad przeciętną różnych traw i badyli wyjaśnia wszystko. Zaciekawiła mnie również czatownia, kiedyś opisywałeś z grubsza konstrukcję. Myślałem że jest bardziej rozbudowana, ale widocznie nie ma takiej potrzeby. Ile czasu w niej spędziłeś od chwili jej ustawienia do momentu pierwszych kadrów i do ostatnich ?

    1. Czatownia musi być przede wszystkim niska i im mniejsza tym lepiej. Małej czatowni ptaki się mniej boją. W czatowni byłem o 6.20 (godzinę przed wschodem), pierwsze ptaki pojawiają się zwykle ok 20 minut, wyszedłem ok. 9.30

  2. Myślę, że brak słońca jednak był korzystny. Może zdjęcia są nieco mniej plastyczne, ale jakość sprzętu wyrównała zmniejszenie kontrastu i uwydatnienia szczegółów upierzenia. Za to nie ma nie zawsze pożądanych kontrastów światło – cień. Z odrobiną słońca byłoby nie koniecznie lepiej, choć na pewno inaczej. I tak zdjęcia są ekstra, przyjemnie oglądać. Pozdrawiam 🙂 .

  3. Aj tam zielsko, przecież jeśli jest taki teren, to i tak jest na zdjęciach, od dawna ustalone, że nie o portrety do podręcznika nam chodzi. Wiele kadrów z czaplami bardzo mi się podoba, zwłaszcza po dłuższej ptasiej przerwie. Brak silnego słońca zmniejszył kontrasty i wysubtelnił połączenia motywów z tłem. Mam nadzieję, że nie masz kataru ;-). Wszystkiego dobrego Michale.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *