Cały rok czekania i jest!

Jest takie wydarzenie, na które czekają przez cały rok niemal wszyscy fotografowie przyrody. Nazwanie go świętem fotografii przyrodniczej jest jak najbardziej właściwe. A chodzi o Międzynarodowy Festiwal Fotografii Przyrodniczej „Wizje Natury”, który w tym roku odbył się już po raz 13-ty. Trzynaście edycji to już całkiem sporo na zbieranie doświadczeń i doskonalenie oferty. Dlatego program festiwalu stał na bardzo wysokim poziomie, a atmosfera była jak zwykle świetna. Ale po klei…

Spotkania kuluarowe

Część fotografów przyjeżdża już w piątek przed festiwalem. Ma to dwie zalety. Po pierwsze nie trzeba w sobotę rano zrywać się i jechać na wariata. Szczególnie jeśli ktoś ma do Izabelina kilkaset kilometrów. Lepiej być już w piątek. Ale jest też druga zaleta. Można spotkać się i porozmawiać jeszcze przed rozpoczęciem festiwalu, co przy tak napiętym programie jest bezcenne. I w tym roku nie było inaczej niż zwykle, bo zjechało się spore grono znajomych. Powiem tylko, że siedzieliśmy do godziny 3. z minutami…

Wizje Natury 2017, czyli program festiwalu

 

Sobotę rozpoczął pokaz Mirona Bogackiego, w którym autor pokrótce pokazał uroki Pojezierza Brodnickiego. Królowały sekwencja filmowe z drona lub innego statku latającego. Ładne, kolorowe, efektowne. Coś na dobry początek.

Tymek i Ewaryst, czyli młodzież rządzi

Kolejnym punktem była prezentacja bardzo zdolnych przedstawicieli młodego pokolenia – Mikołaja Arndta i Tymoteusza Podwyszyńskiego. Tymoteusz zaczął pierwszy. Opowiadał o tym jak wygląda jego fotograficzny dzień w lesie, gdzie podgląda sowy, a ściślej mówiąc głównie jedną sowę – puszczyka uralskiego którego nazwał „Chmurką”. Mikołaj z kolei skupił się na zaprezentowaniu dorobku w zakresie fotografii wodno-błotnej, którą uprawia głównie na niewielkich stawach w Grzybnie. Opowieści chłopaków były bardzo dowcipne i momentami bawiły do łez. Dowiedzieliśmy się np. o tym jak Mikołaj wszedł „w posiadanie” szopy z wersalką, gdzie spędza sporo czasu w ramach odpoczynku po zdjęciach, albo o tym jak „miłe” są spotkania z pijawkami końskimi. Takich „smaczków” było znacznie więcej. A zdjęcia były ucztą dla oka. Fajnie, brawo chłopaki!

Nauka kompozycji

Po przerwie swoje wystąpienie rozpoczął Jose Benito Ruiz, pierwszy gość zagraniczny. Jose jest Hiszpanem i pełni funkcję prezesa IFWP, czyli federacji skupiającej organizacje fotografów przyrody z różnych krajów. W piątkowy wieczór miałem okazję sporo porozmawiać z Jose i upewnić się jak sympatycznym i otwartym jest człowiekiem. W sobotę pokazał się od strony edukacyjnej (a oprócz bycia fotografem przyrody jest także jej nauczycielem). Prezentacja dotyczyła różnych podejść i teorii w zakresie głównie kompozycji. Gość opowiedział także i pokazał na zdjęciach w jaki sposób wspiera ochronę przyrody w swoim kraju. Wszystko bardzo ciekawe, choć momentami lekko nużące. Ale tylko lekko.

Prezentacja okręgu

Kolejny blok festiwalowy poświęcony był fotografom z Dolnośląskiego Okręgu ZPFP. Najpierw zdjęcia ze Stawów Milickich pokazali Ida i Kazik Laskowiczowie. Spędzają dużo czasu w terenie, głównie jeżdżąc na rowerach i szukając miejsc do fotografowania. Na ich zdjęciach możemy zobaczyć głównie czaple białe, żurawie i jelenie. Powiedzmy sobie szczerze, takie zdjęcia jak na Stawach Milickich trudno jest zrobić gdziekolwiek indziej. Myślę, że Ida i Kazik są szczęściarzami, że mogą tam mieszkać i codziennie obcować z naturą. Zobaczyliśmy sporo zdjęć, których niejeden fotograf im zazdrości. Następnie obejrzeliśmy prezentację członków Okręgu Dolnośląskiego. Tu zdjęcia były bardzo różne, od świetnych po znacznie słabsze. Myślę, że taka formuła prezentacji, gdzie pokazujemy sylwetkę fotografa i jego zdjęcia nie jest najlepszą z możliwych na festiwal. Jak w każdym okręgu, są fotografowie wybitni i ci… trochę mniej. Tak czy owak, po obejrzeniu prezentacji grupowej, oraz kilku indywidualnych pokazów przeszliśmy do sali obok, gdzie odbył się wernisaż wystawy członków Okręgu Dolnośląskiego. Wiele zdjęć powtórzyło się z tymi z prezentacji, którą widzieliśmy przed chwilą. Ale na wydrukach prezentowały się znacznie lepiej. Ogólnie wystawa fajna, sporo dobrych i bardzo dobrych zdjęć.

Fotograf Roku 2017

Po przerwie na lunch (o temacie gastronomii pisze troszkę niżej) nastąpił oczekiwany i mocny punkt programu – ogłoszenie werdyktu w konkursie na Fotografa Roku ZPFP 2017. Członkowie Jury konkursu odczytali werdykt, wręczyli dyplomy i wartościowe nagrody. Cóż, o werdykcie można by długo mówić. Wiele osób ma spore wątpliwości, co wyszło w rozmowach jeszcze w trakcie festiwalu i po nim. Prawem Jury jest jednak oceniać wg własnego uznania i własnych kryteriów i gustów. A kwestionowanie wyniku jest po prostu nie na miejscu.

Album

Do końca dnia festiwalowego zostały jeszcze dwa punkty programu. Pierwszym było króciutkie wystąpienie i prezentacja Jurka Grzesiaka (przedstawiciela grupy redakcyjnej), podczas której opowiadał o inicjatywie stworzenia albumu z fotografiami autorstwa członków ZPFP. Taki album, w skali całego Związku, to byłoby wielkie wydarzenie.  Prace są w toku, zdjęcia w dużej mierze zostały wybrane z kilku tysięcy wybitnych fotografii nadesłanych redaktorom. Obecnie czeka nas najtrudniejszy moment, czyli zebranie pieniędzy. Wykorzystanie jednej z platform crowd-fundingowych powinno jednak dać pozytywny rezultat. Osobiście bardzo liczę na to, że taki album w końcu powstanie, bo z pewnością pokazałoby to jak świetnych fotografów przyrody ma w swoich szeregach nasze Stowarzyszenie. Trzymam kciuki.

Prezentacja pokazów

Ostatnim punktem programu tego dnia było oglądanie prac zakwalifikowanych do konkursu pokazów multimedialnych. Ze względu na ograniczenie czasowe Jury wybrało 27 najlepszych z 39 regulaminowych pokazów. Dzięki temu długość prezentacji była znośna, bo trwała około półtorej godziny. Padały głosy, że to i tak za dużo, ale z drugiej strony każdy uczestnik chciałby zobaczyć swoje dzieło na wielkim ekranie. Kompromis jest najlepszym wyjściem z sytuacji.

 

Drugi dzień festiwalowy otworzyła prezentacja przypominająca temat albumu ZPFP. Wszak wielu uczestników imprezy przyjeżdża tylko na jeden dzień, więc temat ważki warto powtórzyć.

Rybitwy

Zaraz po tym pojawił się Piotr Chara, wybitny i znany fotograf przyrody, laureat wielu konkursów, ale także wykładowca w „Akademii Nikona”. Piotr pokazał przepiękne zdjęcia różnych gatunków rybitw i opowiadał o ich niesamowitych zachowaniach. Pokazał także jak jego droga fotograficzna przekształciła się w drogę do czynnej ochrony tych ptaków. Swoją prelekcję prowadził w sposób tak zaangażowany i zapamiętały, że wystąpienie przedłużyło się o prawie 30 minut względem planu. Mimo to, myślę, że nikt nie miał cienia żalu do Piotra, bo to co i w jaki sposób zaprezentował zasługuje na najwyższe uznanie.

Pomagamy zwierzętom

Podczas dłuższej przerwy można było wspomóc akcję dobroczynną na rzecz bezdomnych i potrzebujących zwierząt poprzez zakup ciast upieczonych przez członków Okręgu Mazowieckiego ZPFP. Tu ukłony w stronę Krzyśka Foryszewskiego, który całość „ogarnął”.

Islandzka wyprawa

Następnie Kasia Gubrynowicz zaprosiła nas na Islandię. Pokazała piękne fotografie i opowiedziała o logistyce całego przedsięwzięcia. Wyzwanie było duże, bo wielu wybitnych fotografów pokazywało już swoje zdjęcia z Islandii przed Kasią. Jeśli o mnie chodzi, to coraz trudniej jest mi się zachwycić dziką, ale jednocześnie bardzo wyeksploatowaną fotograficznie przyrodą tego kraju. Jednakowoż duże brawa za odwagę, bo całą wyprawę Kasia odbyła samotnie. Można? Można!

Nieśmiertelny las, czyli przyroda da sobie radę

Po przerwie przyszedł czas na drugiego gościa zagranicznego. Mieliśmy możliwość obejrzenia filmu „Nieśmiertelny las” autorstwa słowackiego naukowca i filmowca Erika Baláža. Autor niestety nie mógł przyjechać, ale w jego zastępstwie kilka słów powiedział Paweł Średziński, związany z ochroną lasów karpackich, którego znamy z prezentacji sprzed roku. Na filmie widzieliśmy prawdziwe, niezmącone wpływem człowieka życie niedźwiedzi i innych zwierząt, zamieszkujących porośnięte lasem zbocza słowackich Tatr. Było widać, że zdjęcia w filmie wykonywane były z dużej odległości, co na pewno dodaje temu dziełu naturalności i wiarygodności. Nie widzieliśmy tu spektakularnych scen rodem z produkcji zachodnich, ale za to klimat filmu był niesamowity i czuć było intymność natury. Przesłanie było jasne – przyroda umie sobie radzić sama, byle jej w tym nie przeszkadzać.

Rysiek

Przedostatnim gościem festiwalu tego dnia był nasz łódzki kolega – Rysiek Sąsiadek. Znam Ryśka od ponad 10 lat i wiele razy mieliśmy okazję razem fotografować. To on także wprowadził mnie w temat Jeziorska, które jest jednym z moich ulubionych miejsc. Znają i lubią go chyba prawie wszyscy fotografowie przyrody w tym kraju. Teraz wszyscy mieli okazję zapoznać się z tym co fotografuje i z jakim skutkiem. Mimo, że uwiecznia każdy możliwy aspekt przyrody, to do prezentacji wybrał raczej większe zwierzęta – ssaki i ptaki. A zdjęć pokazał dużo i wiele naprawdę świetnych. Jeśli mam być szczery, to być może większa różnorodność tematów i lepsza organizacja samej prezentacji by pomogła w odbiorze (prezentacja tematami, a nie latami).

Konkurs pokazów

I tak oto przyszedł czas na ostatni punkt festiwalu – ogłoszenie werdyktu w konkursie pokazów multimedialnych. Zwykle sam czekam na ten moment jako uczestnik i autor, ale w tym roku miałem możliwość stanąć po tej drugiej stronie, jako członek jury. Tak jak wspominałem podczas ogłoszenia wyników – obrady były bardzo trudne, a kompromis, który osiągnęliśmy wraz z pozostałą trójką jurorów chyba nikogo z nas nie zadowolił. Ale tak to już jest, że czasem trzeba spotkać się w pół drogi, nawet jeśli to miejsce nam nie odpowiada do końca. Tak czy owak werdykt zaskoczył chyba wszystkich, z którymi miałem okazję rozmawiać. Oprócz nagród jurorskich, także publiczność wybrała swojego faworyta. Tu wynik zliczania głosów nie był zaskoczeniem, bo już w sobotę podczas odtwarzania wszystkich zakwalifikowanych pokazów, to właśnie ten wybrany przez publiczność wzbudził największy aplauz. Chodzi o pokaz „Pośpiewajmy” Sebastiana Sołtyszewskiego, który urzekł publiczność swoim dowcipem i pomysłem. Warto jeszcze wspomnieć, że konkurs po raz pierwszy był anonimowy – jurorzy dostali pokazy niepodpisane.

Nagrodzeni

W efekcie wyróżnienia zdobyły pokazy: „Mieszkańcy znad wodospadu” Mateusza Piesiaka, „Historia pewnego lasu” Bartosza Dubiela, „Przebudzenie” Bogusławy Jankowskiej i „W krzywym zwierciadle” Karola Grabskiego. Na „pudle znaleźli się: 3 miejsce  „Gryziona żywot niełatwy” Tomasza Sczansnego, 2 miejsce  „Bieszczadzka półmroczność” Bartosza Dubiela, a na 1 miejscu „Kwiaty ukryte piękno” także Bartosza Dubiela. Laureatem nagrody Grand Prix został Grzegorz Okołów za pokaz „H2O2”. Laureatom należą się gratulacje, choć trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że w tym roku nie zobaczyliśmy żadnego pokazu, który rzuciłby jurorów na kolana. Wiele prezentowanych pokazów bazowało ma pomyśle i scenariuszu, który wielokrotnie widzieliśmy. Praktycznie wszystkie miały jakieś niedociągnięcia – słaba jakość zdjęć, niedopasowanie muzyki do tematu, zła synchronizacja, czasem też część pokazu była dobra, a inna jego część już nie za bardzo. Niektóre pokazy były po prostu za długie i skrócenie ich byłoby tylko na plus. W niektórych zabrakło nawet pomysłu. Jako autor zdaję sobie sprawę jak trudno jest zrobić coś dobrego, coś co ludzie zapamiętają, a na co jury zwróci uwagę. Ale trzeba próbować wyeliminować błędy, które są popełniane od lat… a za rok kolejna edycja konkursu.

Gastronomia

Organizatorzy co roku umożliwiają wykupienie voucherów i skorzystanie z usług firmy cateringowej, ale menu ogranicza się do kilku pozycji kuchni wegańskiej (w tym roku było także jedno danie wegetariańskie). Fajnie, że ktoś o tym pomyślał, ale nie wszyscy są fanami takiej kuchni. Jakaś alternatywa? Obok siedziby Dyrekcji KPN znajduje się restauracja „Kampinówka”, niemniej korzystanie z jej usług wymaga stalowych nerwów. Przy festiwalowej liczbie chętnych przerwa obiadowa musiałaby trwać pół dnia. Przyjście przed innymi także nie zapewnia powodzenia w zamówieniu posiłku, bo młoda załoga zachowuje się tak, jakby robiła wielką łaskę, że nas obsłuży. A jeśli pojawi się więcej osób, działają chaotycznie i gubią zamówienia. Tak jest od lat. Co roku liczymy na poprawę tej sytuacji i co roku jest rozczarowanie. Jakby tego było mało, to w okolicy w zasadzie nie ma alternatywy.

W tym miejscu warto wspomnieć o kąciku kawowym prowadzonym przez „Misię”, Gosię, Asię i Darię. Fajnie, że podczas każdej przerwy można się napić kawy, herbaty czy po prostu wody. I zjeść ciasteczko. Dziewczyny potrafią wybawić z opresji niejednego amatora debatowania długo w noc 😉

Stoiska i wystawcy

Jak zwykle całe piętro było dostępne dla wystawców. Można było zapoznać się z ofertą wydawniczą oraz sprzętową. Tym razem fotografowie używający aparatów Canon (a ta firma jest partnerem technologicznym festiwalu ale także sponsorem bardzo atrakcyjnych nagród w konkursach) mieli możliwość skorzystania z wielu usług Canon Professional Service, w tym np. wyczyścić za darmo matrycę aparatu.

 

Już po wszystkim

Działo się naprawdę wiele.Organizatorzy zasługują na uznanie, bo ilość rzeczy i tematów do ogarnięcia jest naprawdę duża. I poradzili sobie. O ile w poprzednich latach można było dostrzec pewne niedociągnięcia i potknięcia, o tyle z każdym rokiem jest coraz lepiej. Oby tak dalej!

Żałuję, że przy tak napiętym programie nie wystarczyło czasu, żeby z każdym znajomym zamienić choć kilka słów…ale tak to już jest w Izabelinie. Dzieje się dużo i bardzo intensywnie. Spotkania oraz masa fantastycznych zdjęć i opowieści sprawia, że człowiek może się naprawdę oderwać od codzienności. A powrót do „normalności” po tym wszystkim jest naprawdę trudny. Kolejny festiwal już za rok…

 

 

 

9 odpowiedzi na “Wizje Natury 2017”

  1. Lubiłem komentarze Franka, mimo że niejednokrotnie były bardzo bezpośrednie, to Twój artykuł, Michale, przypadł mi bardzo do gustu. Myślę, że kontynuować to będziesz przez najbliższe pięćset lat.

  2. Nie miałem okazji obejrzeć stoisk, być w Kampinówce, porozmawiać z kolegami w ciągu dnia. Więc z tym większą uwagą przeczytałem całość. Wolałbym więcej krytyki w tekście. Nikt trzeźwo myślący nie obrazi się o to, tylko poprawi w kolejnej edycji niedociągnięcia. Chciałbym więcej gości takich jak Piotrek. Niech ludzie siedzą na schodach, przed pierwszym rzędem z otwartymi ustami chłonąc opowieści prelegentów ilustrowane zdjęciami.
    Oczywiście nie chodzi o to aby czepiać się na siłę, albo szukać dziury w całym. Sądzę jednak, że zawsze można coś poprawić. Prztyczek za catering. Chciałbym kiedyś nie vege. Tak dla odmiany. Ognisko – niby światło daje, ale przy nakładaniu bigosu trzeba było uważać, aby telefon-latarka nie wpadł do kotła :). Pierdołki w sumie :D.
    Aaaa i jeszcze jedno – podczas instalacji rzutnika i przeprowadzania testów nagłośnienia można zrobić pokaz diaporam przywiezionych spontanicznie. W ubiegłych latach tak bywało.

  3. Byłam za krótko, zobaczyłam tylko troszkę. Tak się dzieje co roku. Zawsze coś w ostatniej chwili… No cóż… życie.
    Dziękuję , że Ci się chciało opisać. Frankiem nie jesteś ale to i dobrze. Przynajmniej nie ma w tekście nadmiaru jędzowatości . Pozdrawiam:-)

  4. Dzieki za relację i miłe słowa pod adresem Idy i jej męża 😉
    PS. Może warto zrobić „katalog grzechów” konkursowicza? Mam też kilka uwag poważniejszych ale najpierw chcę je omówić na forum Okręgu

    1. Kaziu, każda dyskusja, która ma na celu poprawę istniejącego stanu jest potrzebna. Mogę nawet na bazie moich doświadczeń spróbować zbudować katalog grzechów twórcy pokazów 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *