W książkach przyrodniczych sprzed kilku/kilkunastu lat można jeszcze przeczytać, że modliszka w naszym kraju jest owadem występującym tylko na kilku stanowiskach i w zasadzie spotkanie go graniczy z cudem. Jak się jednak okazuje, sytuacja zmienia się bardzo dynamicznie. Mnie udało się spotkać pierwsze dwie modliszki jesienią 2020 roku na wschód od granic miasta Łodzi. Dokumentację z tych wyjątkowych spotkań znajdziecie we wpisach [ Modliszka we wrzosach ] oraz [ Modliszka, łąkowy zabójca ].

Pierwsze tegoroczne spotkanie to w zasadzie kwestia przypadku. Uprawiając aktywność sportową za miastem pomyślałem sobie „o, ile nawłoci, ile owadów… idealne miejsce dla modliszki”. No i zacząłem się przyglądać nawłociowym kępom z większą uwagą. Po jakimś czasie ujrzałem łąkową zabójczynię i do tego w umaszczeniu brązowym. Nie miałem sprzętu fotograficznego i do tego było południe w słoneczny dzień. Mimo to postanowiłem nie tracić takiej szansy i pojechałem do domu po aparat, żeby uwiecznić to wyjątkowe spotkanie. Kto wie, może ta brązowa modliszka poleci dalej w gąszcze i już jej nie zobaczę? Południe to nie jest optymalny czas na zdjęcia, ale spotkanie było dla mnie tak wyjątkowe, że nie mogłem sobie odmówić. Nawet gdyby zdjęcia miały być tylko do szuflady, musiałem je zrobić. I zrobiłem… po czym okazało się, że modliszka w tamtym miejscu to nie taki wyjątkowy rarytas. Lustrując uważnie zarośla na kolejnych kępach nawłoci znajdowałem kolejne, tym razem już zielone. I wiedziałem, że wrócę w to miejsce następnego dnia o świcie… i nie tylko.

W ciągu kilku sesji miałem okazję zobaczyć modliszkę pałaszującą zdobycz (chyba jakąś pszczołę) i modliszkowe gody. Dzięki tym obserwacjom wiem już jak uderzająca jest różnica między samcem i samicą. Bardzo lubię odkrywanie świata w ten właśnie sposób – własnymi oczami. Polecam to i Wam.

4 odpowiedzi na “Modliszka już nie taka wyjątkowa”

  1. Piszę sporo po dacie wpisu, ale muszę podtrzymać komentarz Zibiego. Akurat ta nawłoć, wyglądająca na kanadyjską, jest wyjątkowo wrednym gatunkiem inwazyjnym, po którym z okolicy stopniowo znikają owady, niezbędne do zapylania roślin, a co za tym idzie, także zanikają inne roślinne gatunki endemiczne. A używając języka naukowego: nawłoć kanadyjska zdecydowanie ogranicza bioróżnorodność naszej polskiej fauny i flory. Nie jest zatem ta bioróżnorodność, którą należałoby propagować. Być może chwast ten wydaje się fotogeniczny, bo ładnie wygląda np. w rowach wzdłuż torów kolejowych, ale dla rodzimej przyrody to dramat.

    Ale modliszka udała się wspaniale. Gratuluję!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *